á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Większość książki stanowią jakieś historie i badania, które są kompletnie bez sensu. Dlaczego ludzie się nie szczepią/nie chodzą na siłownię/nie rzucają palenia i jak ich do tego nakłonić? Tak jakby Pani Milkman chciała zmienić świat i ludzi.
Prawdopodobnie ludzie nie robią tego, bo NIE CHCĄ. Na poziomie świadomym może i chcą, (...) ale ich podświadomość mówi co innego. Albo mówią to, bo tak wypada. Albo po prostu, żeby Milkman się od nich odpieprzyła i nie zadawała tych idiotycznych pytań.
Co mnie, jako czytelnika, obchodzi, że ludzie nie chcą się zmieniać i nie robią tego, co deklarują? Skoro sięgnąłem po tę książkę to znaczy, że JA chcę się zmienić. A nie czytać historie o próbach nakłonienia innych (wszystkich?) ludzi do oszczędzania/mycia zębów/jeżdżenia na hulajnodze.
Dużo lania wody. BARDZO dużo. Naprawdę nie trzeba wykonywać badań, żeby wiedzieć, że najlepszym momentem na trwałą zmianę jest nowy początek, jak Nowy Rok czy chociażby poniedziałek. Albo że przypomnienie godzinę przed ważnym wydarzeniem jest skuteczniejsze niż tydzień przed. Naprawdę.
Są też oczywiste bzdury, jak "pakietowanie przyjemności". Polega to na tym, że np. możesz obejrzeć odcinek ulubionego serialu, ale tylko podczas treningu. Może autorce, jako kobiecie, łatwiej jest podzielać uwagę, ale to umiejętność mało uniwersalna i zazwyczaj efektem będzie niska efektywność treningu (zwłaszcza przy ćwiczeniach mocno technicznych) i brak radości z oglądania serialu, najpewniej połączony z zapomnieniem tego, co się obejrzało.
Dobrnąłem do końca. Gdyby z tej 300-stronicowej książki wyciągnąć wartościowe praktyczne porady, znalazłyby się one na maksymalnie 10 stronach.